“Maszyna do produkcji chmur” – wywiad z Jakubem Słomkowskim

Do połowy stycznia zapraszamy na malarską fetę w Flow Art House. Wystawa malarstwa Jakuba Słomkowskiego pt. „Maszyna do produkcji chmur”  zachęca by spojrzeć na sztukę ze swobodą.

Marta Krajenta: Po raz pierwszy spotkaliśmy się nie w Twojej pracowni, a w galerii. Znałam Twoje prace. Bardzo chciałam stworzyć wystawę Twoich prac w Flow Art House. Zaprezentowałam Ci przestrzeń ekspozycyjną, którą dysponujemy w Fabryce Norblina, jako punkt wyjścia. Tu zaczęliśmy tworzyć tą wystawę. Jakie były Twoje pierwsze myśli, tropy, pomysły?

Jakub Słomkowskim: Pojawiło się od razu skupienie na drodze malarskiej. Zobaczyłem płaszczyznę tych dwóch ścian, jako ciekawą okazję, aby wrócić do malarstwa – do tego medium, z którym jestem związany od lat najbardziej ze wszystkich dziedzin sztuki. A ostatnio eksperymentowałem na różnorodnych polach sztuki i malarstwo nie mogło się do końca przebić, było traktowane trochę na marginesie. Prezentowałem swoje obiekty, prace na papierze, tworzyłem raczej instalacje, eksperymentowałem z przestrzenią, więc to spotkanie w Flow Art House odczytałem, jako zaproszenie do zbudowania wspólnej ramy dla mojej pracy z płótnem i stworzenia wystawy czysto malarskiej, która ostatecznie jest malarską fetą. Od początku wiedziałem, że to będzie zapach oleju i zacierałem ręce z myślą o procesie.

Marta Krajenta: Kolejne nasze spotkanie odbyło się w Twojej pracowni. Od razu wybraliśmy 3 obrazy „Apotropaiczny taniec”, The Destroyers of Worlds III”, „Dragon” – te płótna zawierają w sobie elementy figuratywne. Stanowią punkt wyjścia dla „Maszyny do produkcji chmur”.

Obraz “Dragon“. olej na płótnie, 160 x 160 cm

Obraz “The Destroyers of Words III“, olej na płótnie, 120 x 160 cm

Jakub Słomkowski: Tak te płótna wchodzą w rzeźbę i wychodząc od nich zacząłem myśleć kolorem i rozmalowaniem. Myślenie o kolorze jest tu bardzo istotne, właściwie o roli, jaką kolor pełni w tych szarych na pozór obrazach. Chciałem wejść i wdrożyć się w proces malarski, rozmalować się zaczynając od odseparowania koloru, wyodrębnienia go z wybranych przez nas płócien.

Marta Krajenta: Czym dla Ciebie jest proces malarski / rozmalowanie?

Jakub Słomkowski: To jest przede wszystkim frajda. Jest to moment, na który długo czekałem. Miałem potrzebę powrotu do tego codziennego rytuału, do moich początków. Zorganizowałem sobie do tego warunki i ostatecznie na ostatnim etapie przygotowań do wystawy wszedłem na ten wyjątkowy poziom odrealnienia, który tak lubię. Malarstwo jest dla mnie portalem do innego świata. Do świata wyobraźni mojej i odbiorców. Dla mnie inspirujące jest myślenie o malarstwie jak o drodze, jak o kontynuacji misji, którą inni na szlaku historii sztuki podejmowali, ważne jest dla mnie poczucie bycia w tej rodzinie malarskiej. Gdy jestem w stanie się odciąć od wszystkiego, co mnie otacza i zamknąć się sam na sam z obrazami to jest to moment, w którym odpoczywam – wchodzę w wizję, którą maluję. Lubię też to poczucie sprawczości, którą mam, jako malarz. Każdy ruch pędzla, każdy mój wybór zmienia to, co się dzieje na płótnie i ma znaczenie. To mnie fascynuje. Malując uczę się też dokonywać wyborów. To ćwiczenie decyzyjności, jaki obraz będzie miał ostateczny wydźwięk i znaczenie rynkowe.

Marta Krajenta: Czy na etapie tworzenia możesz przewidzieć znaczenie rynkowe obiektów?

Jakub Słomkowski: Nie przewiduję tego przed, nie zakładam ram, bo to nie jest sexi, nie chcę się zamykać na tory myślenia tylko o odbiorze rynku, o sprzedaży etc. Nie chcę tego robić. Czuję się swobodnie w tworzeniu. Jedynym co ogranicza jest data wystawy. Pracuje praktycznie do końca, gdy wejdę w proces to każdy dzień przynosi coś nowego, z każdym dniem jest coraz lepiej, wizja się dopełnia, ewaluuje. Lubię to czuć i z tego poziomu działać.

Marta Krajenta: Na tegorocznej konferencji Igrzyska Wolności brałam udział w panelu „Wolny rynek wolnej sztuki” i otrzymałam od publiczności nurtujące pytanie: „Czy artystę można zepsuć?”. Co o tym myślisz?

Jakub Słomkowski: Jeśli chodzi o zepsucie artysty, w takim znaczeniu, że on się staje ‚gorszym’ artystą to wydaje mi się, że to nam nie grozi. Za to można zepsuć krew artyście… 😉 My artyści i artystki jesteśmy wrażliwymi osobami, mocno emocjonalnymi, czułymi na pewne rzeczy. Jesteśmy cały czas oceniani. Od początku się mierzysz z jakimiś opiniami. Ważne abyśmy byli na to otwarci. Dobrze jest wiedzieć, co działa na odbiorców i to rozwijać. Ale w sytuacji, gdy nie jesteśmy szanowani trzeba szybko reagować. Najważniejszy jest szacunek. Warto szukać sposobności i sytuacji ożywczych, które pozwalają się rozwijać.

Marta Krajenta: Nowa wystawa jest z całą pewności taką sposobnością do rozwoju. Opowiedzmy więcej o „Maszynie do produkcji chmur” – Twojej aktualnej wystawie, na którą zapraszamy do Flow Art House do połowy stycznia.

Jakub Słomkowski: Wystawa ma dwa oblicza: reprezentacyjny front, zaaranżowany na ścianie głównej i rewers – zaplecze twórcze. Tytułowa chmura, rozumiana jako plama barwna, zostaje tu zestawiona z zapisem procesu, szkicem malarskim, maszynownią, do której można zajrzeć, by przyjrzeć się różnym etapom rozwijania idei maszyny do produkcji chmur.

Jeden z małych obiektów prezentowanych na wystawie “Cloud TV“, olej na płótnie 20 x 20 cm

Obraz “Skończona maszyna do produkcji chmur“, olej na płótnie 105 x 130 cm

Marta Krajenta: Jakim malarskim przeżyciem była dla Ciebie praca nad tą wystawą?

Jakub Słomkowski: “Maszyna do produkcji chmur” jest wypadkową potrzeb związanych z potencjałem mojego malarstwa i pozostaje w relacji z poszukiwaniami okresu dyplomu, który nazwałbym okresem “określenia tła” lub “odkryciem znaczenia tła”. Połączenie tego sposobu myślenia ze słowem, ideą pochodzącą ze świata surrealistów, pozwala mi swobodnie, bez zbędnych imperatywów tworzyć “Maszynę do produkcji chmur” – tomik poezji malarskiej, który nie zasieje rewolucyjnego ziarna, lecz być może pozwoli lepiej zrozumieć istotę synestezji sztuk stając się pochwałą konsekwencji. Skupiłem się na procesie twórczym, mocny gest zmierzyłem z poszukiwaniem barwy. Kolor jest tu wypracowany. Forma jest momentami wymuskana. Otworzyłem się na poszukiwania kolorystyczne – to było kluczowe. Obraz „Śniły mi się bagna” był pierwszym rezultatem tego procesu. Obraz „Portret” był pod tym względem przełomowy. Pozwoliłem sobie na obiekt minimalistyczny. Nie pojawiła się tu żadna forma, nie jest ewidentny, jest poszukiwaniem abstrakcyjnej formy w możliwie minimalistycznym wydaniu. Miałem potrzebę zrealizowania takiego odważnego obrazu. To był moment przejściowy do stworzenia tych mniejszych płócien. Pracowałem praktycznie do ostatniego momentu przed wystawą. Każdy dzień uruchamiał we mnie nowe potrzeby malarskie. Przyglądałem się obrazom. One zaczęły prosić się o wejście z jakaś figurą, rysunkiem…

Marta Krajenta: Czyli w procesie wychodzisz od abstrakcji, symbolizmu. Dopiero potem pojawiają się te elementy figuratywne, widoczne na niektórych obrazach? Nie są zamierzone?

Jakub Słomkowski: To się dzieje w tzw. tle. Maluje etapowo. Buduję atmosferę. Musi siąść ten kolor. Na nim się skupiam. Daje mu przestrzeń. Celebruję go. On mnie zaprasza do tego, że OK teraz możemy powiedzieć tu o czymś jeszcze. Lubię symbolizm. Własny alfabet. Dzielę się moją wizją. Czasem formy wykluwają się samoistnie, czasem są wynikiem rozłożenia, dialogu pomiędzy płótnami.

Marta Krajenta: O czym opowiadają te prace? Jaka jest Twoja intencja?

Jakub Słomkowski: Chciałem połączyć dwie rzeczy ze sobą. Sam tytuł wystawy „Maszyna do produkcji chmur” jest otwarty, zrozumiały, zarażający przez swoją poetyckość. Pobudza fantazje jak książka dla dzieci. Z drugiej strony skupiłem się na lekkości, na swobodzie malowania, na wyswobodzeniu się z ram, na frajdzie. Malowanie może być czystą przyjemnością. Świeżością. Swobodą gestu. Chciałem pokazać tą zabawę. Podzielić się nią. Dać odbiorcy satysfakcję z patrzenia na obraz.

Obraz “Wielosłoń“, olej na płótnie, 90 x 110 cm

Obraz “Maszyna do produkcji chmur“, olej na płótnie, 90 x 110 cm

Obraz “Śniły mi się bagna“, olej na płótnie, 120 x 160 cm

Jeden z małym obrazów prezentowanych na wystawie “Statua Dubufetta“, olej na płótnie, 34 x 27 cm

Marta Krajenta: Jest też w tym zestawie zagadka, tajemnica. Coś lekkiego, o czym opowiadasz. Ale czai się tu też „coś”…

Jakub Słomkowski: Lubię ten dualizm. Staram się przemycać pewne treści, które mnie nurtują, wynikają z dojrzałości przemyśleń, zapraszają do świata tajemnic, jako portal. Są rodzajem wezwania aby spojrzeć na sztukę ze swobodą. Na obraz, jako na obraz, nie ilustrację czy przedstawienie. Obrazy tu są samymi sobą. Są efektem, który działa lub nie.

Marta Krajenta: Co czyni każdy Twój obraz skończonym?

Jakub Słomkowski: Decyzja o skończeniu, ale ta bywa czasem zmienna… 🙂 Tak na prawdę decydujący jest pewien moment, w którym to obraz zaskakuje mnie samego. To jest właściwie dobra okazja do tego by zakończyć obraz lub myśleć o zbliżaniu się do końca.

Marta Krajenta: Co najbardziej fascynuje Cię w sztuce?

Jakub Słomkowski: To, że jest tak nieprzewidywalna na każdym polu, na wielu płaszczyznach. To, co przewidywalne, próbuje być sztuką ale rzadko nią się staje.

Marta Krajenta: Czego słuchasz gdy jesteś sam w pracowni?

Jakub Słomkowski: Od trzech lat staram się tworzyć w ciszy. Dawniej to była muzyka: Dead Can Dance, Boards of Canada, różnego rodzaju ambient, Steve Reich, potem byłem przez chwilę uzależniony od podcastów a ostatnio w dziewięćdziesięciu procentach cisza, czasem odsłuchuję wiadomości od przyjaciół na Telegramie ale raczej nie w momencie podejmowania malarskich decyzji.

Marta Krajenta: Aby wyrobić sobie oko warto oglądać i przeżywać sztukę, jakie wystawy czy inspirujące miejsca polecasz?

Jakub Słomkowski: Ostatnio odkryłem czym są targi Platforms Project w Atenach, to bardzo ciekawe i inspirujące doświadczenie, generalnie chyba wrażenie jakie zrobili na mnie mieszkańcy Aten oraz działający tam młodzi artyści było czymś nowym. Polecam by nie zamykać się na żadne miejsca, wszędzie można znaleźć inspirację, tylko trzeba się odpowiednio nastawić do poszukiwań, także każde miejsce może być dla nas dobre do rozwijania oka i poglądów tylko musimy popracować wcześniej nad sobą i przygotować się na podróż w nieznane.

Marta Krajenta: Zapraszamy zatem na wystawę do Flow Art House i …podróż w nieznane.

Pełną ofertę prac Jakuba Słomkowskiego prezentujemy również w naszej galerii online.


Jakub Słomkowski urodził się w 1982 roku w Warszawie. Malarz, rysownik, muzyk, twórca instalacji. Absolwent Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych (dyplom z malarstwa w 2007 roku). W latach 2004-2005 studiował w departamencie sztuk pięknych na Uniwersytecie Complutense w Madrycie. Jego prace oscylują między abstrakcją a symbolizmem. Słomkowski od czasu ukończenia studiów opracowuje swój indywidualny alfabet znaczeń budowany przy użyciu bardzo charakterystycznych przejść kolorystycznych i jednoczesnej wrażliwości na niuanse barwne. W swoich pracach przygląda się temu jak sfera sacrum i profanum działa na ludzką wyobraźnię, a także poszukuje dróg komunikacji między światem ożywionym a nieożywionym. Przestrzeń, która występuje w wielu równoległych porządkach, nabierająca różnych znaczeń jest motywem przewodnim twórczości Słomkowskiego. Twórca uczestniczył w licznych wystawach i festiwalach sztuki, m.in. Letni Nieletni Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Samsung Art Master – wystawa pokonkursowa CSW Zamek Sztuki Współczesnej w Warszawie, Przypływ – młoda polska sztuka współczesna Wrocław ESK 2016, Weltschmerz – wystawa konkursowa Triennale Rysunku we Wrocławiu, Polish Art Now w Saatchi Gallery w Londynie. Przełomowym momentem w karierze artysty była indywidualna wystawa w kunsthallekleinbasel w 2019 roku, która zapoczątkowała współpracę z kuratorką Jasmin Glaab. Jako muzyk Słomkowski od 2010 roku komponuje muzykę do spektakli Izy Szostak. Jest także twórcą zespołu muzycznego Andy Why.

 

1 komentarz do wpisu ““Maszyna do produkcji chmur” – wywiad z Jakubem Słomkowskim”

Dodaj komentarz