Wystawa “Przepływy” Tomasz Prymona w Fabryce Norblina, miejscu przepływu towarów, usług i ludzi, to mini retrospektywa. Prezentacja sześciu płócien z ostatnich sześciu lat okazuje się dla autora okazją do prywatnej wiwisekcji.
Ekspozycja rozpoczyna się od minimalistycznego płótna Bez 18, w którym wręcz matematyczny dukt pędzla buduje uporządkowane poziome linie. W kolejnych pracach Dopaminum 12 i 15 powoli zanika samokontrola autora. Gest staję się swobodniejszy. Tak by w Przepływach 5, 6 i 7 już niemalże w pełni uwolniony warsztat malarski umożliwiał kształtom i barwom płynąć swobodnie. Pojawiają się
płaszczyzny niezamalowanego płótna, przypadkowe zacieki. Obrazy stają się niemalże biologiczne.
Obraz Tomasza Prymona “Przepływy 06“, olej na płótnie 180 x 160 cm
Wystawa Tomasza Prymona “Przepływy” w Flow Art House w Fabryce Norblina.
Uchwycony tu proces, przepływ z kontroli w swobodę, ale też z przedmiotowości płótna w jego podmiotowość wydaje się opowieścią o narastającej entropii. Być może jest to odbicie procesów zachodzących w szeroko rozumianej rzeczywistości. A delikatny język malarskiej abstrakcji okazuje się papierkiem lakmusowym wszelkich problemów i lęków z którymi dziś się mierzymy.
“Przepływy” okazują się też refleksją o samej wystawienniczości. Nieprzypadkowe, choć zastane, jest ich sąsiedztwo z kinem KinoGram. Obrazy Prymona układają się tu w zatrzymane kadry z abstrakcyjnego psychodelicznego filmu. Ich wzajemną narrację i chronologię wprowadza ponownie w ruch spojrzenie widza i jego przemieszczanie się w przestrzeni. Dzięki niemu wystawa staje się kinematografem.
Obraz Tomasz Prymona “Przepływy 05” olej na płótnie, 160 x 190 cm
Widok na wystawę Tomasza Prymona “Przepływy” w Flow Art House.
Prezentację Prymona potraktować można również jako niezaplanowany cykl. Tytuły prac w tym ujęciu stają się opowieścią o psychodelicznym doświadczeniu i jego etapach. Bez to stan pełnego uporządkowania świadomości, w którym nic nie mąci ustalonego porządku. Dopaminum to moment zastrzyku dopaminy do mózgu i pojawiającej się euforii. Przypływy to już stan pełnego uniesienia, podróż w głąb siebie i pełna synestezja barw i dźwięków.
I choć, jak w cytacie z Wkraczając w pustkę Gaspara Noé:
“DTM [organiczny związek chemiczny wywołujący m.in. intensywne efekty wizualne i halucynacje] trwa tylko sześć minut, ale wydaje się być wiecznością. Wysyła do twojego mózgu takie same substancje jak te, gdy umierasz. To tak jakby wrażenie śmierci było ostatecznym tripem”. U Prymona śmierci jednak nie ma. Zamiast niej jedno nieustannie przepływa w drugie.
Hi, after reading this remarkable post i am as well cheerful to share
my know-how here with colleagues.