Redakcja Contemporary Lynx przyznała wyróżnienie Katarzynie Jarząb. Jednocześnie artystka znalazła się w gronie laureatów dziewiątej edycji Konkursu o Nagrodę Artystyczną UAP Nowy Obraz / Nowe Spojrzenie, którego organizatorem jest Wydział Malarstwa i Rysunku UAP.
Jedną z nagród w konkursie był wywiad z artystką na łamach magazynu Contemporary Lynx online, który przeprowadziła Sylwia Krasoń, redaktor naczelna magazynu. Zachęcamy do przeczytania skróconego zapisu rozmowy, w której artystka opowiada o tym jak w swojej twórczości przeplata dwie największe pasje: komponowanie muzyki i sztuki wizualne.
Jeden z obrazów Katarzyny Jarząb. Dostępne prace artystki prezentujemy w naszej galerii online.
Sylwia Krasoń, red. nacz. „Contemporary Lynx”: Przede wszystkim gratuluję wygranej w konkursie “Nowe Obrazy. Nowe Spojrzenia”. Co skłoniło Cię do wzięcia udziału w konkursie?
Katarzyna Jarząb: Dziękuję! Jest mi niezmiernie miło. A dlaczego wzięłam udział? Chyba z tego powodu, co zawsze. Ten konkurs był mi znany i stanowi okazję do wyjścia ze swoimi pracami gdzieś dalej, zestawiania ich z pracami innych artystów. Konkursy też powodują tzw. widzialność, a to zdaje się, jedna z najistotniejszych kwestii w sztuce.
Sylwia Krasoń, red. nacz. „Contemporary Lynx”: Czy możesz opowiedzieć nam o pracach zgłoszonych na konkurs?
Katarzyna Jarząb: Do konkursu zgłosiłam 3 prace z dyplomu oraz 2 mniejsze realizacje, bardziej aktualne, które powstały już po ukończeniu ASP w Krakowie. W mojej praktyce artystycznej posługuję się pojęciem pola, czyli określonej przestrzeni, terenu, wyznaczonego obszaru działań. Punktem wyjścia dla mnie jest pusta kartka z zeszytu, będąca powierzchnią uporządkowaną̨ – przez kratkę̨-siatkę̨, linię – obszar wydzielony. To użycie siatki, jest o tyle ważne, że w swej istocie jest niemimetyczna, nieprzedstawiająca, można ją tylko powtarzać i rozszerzać w przestrzeni, której rozwój postępuje nie linearnie, a w różnych kierunkach. Ograniczenie i wyznaczanie pewnych powierzchni, pojawiało się już od dawna, posługiwałam się nimi również nieświadomie. I tą strategię zaczęłam posługiwać się pod koniec studiów i stosuję również teraz. Wcześniej nawiązywałam do pewnych sposobów i konceptów komponowania muzyki współczesnej. Inspirowała mnie technika przesunięcia fazowego, która jest znakiem rozpoznawczym Steve’a Reich’a – pioniera nurtu muzycznego nazywanego minimalizmem, ze względu na znaczną redukcję używanego materiału i jego uporczywe powtarzanie. Byłam wtedy również zafascynowana koncepcją dzieła totalnego, matrycy, modułu, które możemy znaleźć w kompozycjach Karlheinza Stockhausena. Teraz już bardziej konkretnie i problemowo realizuję projekt doktorski skupiony wokół myśli włoskiego kompozytora Giacinta Scelsiego, który mówił: „Być kompozytorem oznacza «componere», dodawać jedną rzecz do drugiej. Ja tego nie robię. Do czegoś dochodzi się przez negację”, co stawia pytanie o możliwość czy też niemożliwość wprowadzenia tych samych zagadnień w obszar sztuk wizualnych. Nie myślę o swoich obrazach, jak o osobnych bytach. Są one dla mnie kolejnymi elementami i częściami większej całości. Zależy mi też na tym, żeby można było się nimi posługiwać jak modułami, zestawiać i tworzyć kompilacje. Bardziej chodzi również o realizowanie i przekładanie, czy też stosowanie tych samych konstruktów, co w komponowaniu muzyki, w obszarze sztuk wizualnych. Lubię również minimalistyczne podejście. To znaczy odrzucenie zbędnej kreacji i skupienie, przyglądanie się istocie. Tak jak zrobił to Scelsi w swojej muzyce, tj. odrzucił cały zachodni sposób komponowania i np. w Quatro Pezzi per orchestra (1959) mamy do czynienia z sytuacją, w której każdy utwór jest oparty praktycznie na jednym dźwięku.
Sylwia Krasoń, red. nacz. „Contemporary Lynx”: Czemu zdecydowałaś się na studia na ASP?
Katarzyna Jarząb: Chciałam wolności w działaniu, w malowaniu. I te dwa pojęcia widziałam w możliwości studiowania malarstwa na ASP. Wszystko przebiegało bardzo naturalnie i po kolei. W gruncie rzeczy zawsze wybierałam sztukę, pomimo zacięcia do nauk ścisłych, jako tą dziedzinę najważniejszą dla mnie, najbardziej mnie rozwijającą.
Sylwia Krasoń, red. nacz. „Contemporary Lynx”: Gdybyś mogła współpracować z jakimkolwiek żyjącym lub zmarłym artystą, kto by to był?
Katarzyna Jarząb: Jest wielu artystów i kompozytorów, muzyków, których ogromnie cenię i mają większy czy mniejszy wpływ na to, co robię, ale chyba o żadnym nie pomyślałam, że chciałabym z nim współpracować czy wystawiać. To chyba tak nie działa. Wspólne wystawy, projekty wymagają jednak innego rodzaju namysłu. Bo to też nie jest tak, że podobają mi się prace tylko i wyłącznie artystów, z mojego kręgu estetycznego. Cenię twórczość Agnes Martin, Hanne Darboven, Al Helda, Takisa, Francisa Morreleta, Felixa Gonzalez-Torresa, Małgorzaty Szymankiewicz (i mogłabym wymieniać jeszcze długo, ale te nazwiska pierwsze przyszły mi do głowy, więc niech taki wybór pozostanie). Ale też, w tym samym miejscu, należałoby wspomnieć: Luca Tuymansa, Gottfrieda Helnweina czy Njidekę Crosby. Z muzycznych inspiracji byliby to: Giacinto Scelsi, Gerard Grisey, Steve Reich, Olga Neuwirth, Georg Friedrich Haas czy Beat Furrer. Wiele nazwisk, ale rzeczywiście jest tak, że w wielu przypadkach jakoś odnoszę się do ich praktyk.
Portret Katarzyny Jarząb. Zachęcamy do obejrzenia dostępnych prac artystki w naszej galerii online.
Sylwia Krasoń, red. nacz. „Contemporary Lynx”: Jaka była Twoja największa porażka?
Katarzyna Jarząb: Przyznam się, że dość długo zastanawiałam się nad tym pytaniem. I nie bardzo przychodzi mi do głowy konkretna odpowiedź. Nie dlatego, że niepowodzenia i porażki mi się nie przydarzają, wręcz przeciwnie, ale właśnie dlatego, że raczej staram się na nich nie skupiać uwagi, a traktować jako naturalny element w czasie trwania jakiegoś procesu. Miedzy innymi, okres drugiego/trzeciego roku studiów jawi mi się jako porażka. Mam wrażenie, że nie zrobiłam/nie namalowałam wtedy nic wartościowego, a wiele z tych prac zniszczyłam. Natomiast z perspektywy czasu, widzę, że to był moment prób, zawahań, intensywnych poszukiwań, eksperymentów i to było mi potrzebne, po prostu. Musiałam sobie zbudować ten swój świat sztuki od początku, zrewidować pewne rzeczy. Zresztą cały ochronny okres studiów i Akademię należałoby określić jako laboratorium.
Właściwie to, czym się zajmuje teraz, w pewnym stopniu jest rezultatem tamtych pomysłów i praktyk.
Może też niepowodzeniem są te wszystkie moje zgłoszenia konkursowe, które pozostały niezauważone? Choć tak naprawdę zdaję sobie sprawę, że moja propozycja nie trafi wszędzie, a sytuacje konkursowe to sytuacje szczególne. Składa się na nie wiele czynników, są to kombinacje kilku poglądów, oglądów, a „wynik” to ich wypadkowa, więc tutaj też ciężko byłoby mówić o niepowodzeniach, jako takich.
Sylwia Krasoń, red. nacz. „Contemporary Lynx”: A co jest dla Ciebie największym sukcesem?
Katarzyna Jarząb: W roku akademickim 2018/2019, czyli roku dyplomowym, otrzymałam Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, to daje jednak poczucie, że ta cała praca i wysiłek zostały docenione i zauważone.
Za swój osobisty sukces uważam też samo to, że znajduję się w tym miejscu, w którym jestem tzn. udało mi się zrealizować prawie wszystkie zamierzone przez siebie plany, był ten dyplom obroniony, jeszcze w normalnych, nie-covidowych warunkach, kilka ważniejszych dla mnie wystaw i teraz realizuję doktorat.
Sylwia Krasoń, red. nacz. „Contemporary Lynx”: Nad czym obecnie pracujesz?
Katarzyna Jarząb: Przychodzi mi na myśl ten cytat z intro do kreskówki “Pinky and The Brain”:
„The same thing we do every night, Pinky,try to take over the world!”
No właśnie, aktualnie pracuję nad zwojowaniem świata moimi obrazami, mam nadzieję!
W tym momencie mam przygotowanych kilka dużych podobrazi, takich 160 x 110 cm i chyba na większe trudno byłoby mi sobie pozwolić w obecnych warunkach, ponieważ teraz maluję w domu, na Śląsku, mam tu pokój przeznaczony na pracownię. Krakowska pracownia, którą wciąż wynajmuję służy mi za magazyn. Ostatnimi czasy realizowałam raczej mniejsze formaty, choć szkicownik, gdzie odnotowuję pomysły stale się zapełnia. Te prace są wynikiem przemyśleń i badań wokół zagadnień związanych z moim projektem doktorskim. Zresztą ciężko byłoby to rozgraniczać, to doktorat, to nie, to sztuka, to nie sztuka, a tamto to prace niedzielne. Mam w planach ze dwa projekty, które są powodem rozmów z artystkami.
Zachęcamy do obejrzenia prac artystki w naszej galerii online.